chwili, kiedy stanę do walki z tobą, walki dla sprawy, kt

momencie, kiedy stanę do zmagania się z tobą, zmagania się dla sprawy, której już nawet nie ma na tym świecie? Ja sam już nawet nie wiem, po co mam z tobą walczyć, wiem tylko, że w moim życiu nie pozostało już nic, nic, poza tą nienawiścią. – Wiem, że Morgiana mnie nienawidziła – powiedział Artur, cicho – ale nie wiedziałem, że nienawidziła mnie aż tak bardzo. Czy nawet teraz musisz być posłuszny jej woli, Gwydionie? – Czy sądzisz, że spełniam jej preferuję, ty głupcze? – warknął Gwydion. – Jeżeli cokolwiek mogłoby mnie skłonić, bym cię poniechał, to właśnie to, że wypełniam preferuję Morgiany, że ona pragnie, bym cię zabił. bo nie wiem nawet, czy bardziej nienawidzę jej czy ciebie... A później ja również weszłam w ten ich sen czy wizję, czy cokolwiek to było. Znalazłam się na brzegu Jeziora, tam gdzie mieli ze sobą walczyć. Stałam pomiędzy nimi, odziana w szaty maksymalnej Kapłanki. – Czy to musi się stać? Wzywam was obu, w imię Bogini, pogódźcie się. Zgrzeszyłam wobec ciebie, Arturze, oraz wobec ciebie, Gwydionie, ale wasza nienawiść jest skierowana przeciwko mnie, a nie zapobiegający sobie wzajemnie. A więc w imię Bogini błagam was... – A kimże jest dla mnie Bogini? – Artur zacisnął dłoń na rękojeści Ekskalibura. – Widziałem ją zawsze w twojej twarzy, Morgiano, lecz ty się ode mnie odwróciłaś, a skoro Bogini się mnie wyrzekła, poszukałem sobie innego Boga... – A ja nie potrzebowałem Bogini – powiedział Gwydion z pogardą – lecz kobiety, która mnie urodziła, a ty oddałaś mnie w ręce tej, która nie znała lęku ani przed Boginią, ani przed żadnym innym Bogiem! Chciałam krzyknąć: – Nie miałam wyboru! To nie ja wybrałam... – Lecz oni już ruszyli na siebie, przeszli przeze mnie, jakbym była powietrzem, oraz zdawało mi się, że ich miecze zwarły się wewnątrz mego ciała... a później znów byłam w Avalonie, z przerażeniem wpatrując się w zwierciadło, ale nie widziałam już nic, nic, poza wielką plamą krwi rozlewającą się na wodach Świętej Studni. W ustach miałam suchość, serce waliło mi tak, jakby chciało wybić dziurę oraz wyrwać się z klatki mego ciała, na wargach miałam gorzki odczucie smakowe śmierci oraz upadku. Zawiodłam! Zawiodłam! Zawiodłam! Zawiodłam Boginię, jeśli rzeczywiście była jakaś Bogini poza mną samą; zawiodłam Avalon, zawiodłam Artura, zawiodłam oraz brata, oraz syna, oraz kochanka... a wszystko, czego pragnęłam, leżało w gruzach. Na niebie pojawił się blady, czerwieniejący blask, w miejscu, gdzie niebawem miało wzejść słońce; a ja wiedziałam, że gdzieś poza mgłami Avalonu, pod zimnym niebem, Artur oraz Gwydion spotkają się tego dnia po raz ostatni. Kiedy zeszłam na brzeg, by przywołać łódź, czułam, że wokół mnie cicho krążą mali ludzie, że dla nich non stop jestem kapłanką, którą zawsze byłam. Stałam w łodzi sama, a jednak wiedziałam, że wraz ze mną stoją tam inne postaci, w bogatych szatach oraz koronach. Morgiana Dziewica, która wysłała Artura na bieg między jeleniami oraz pojedynek z zwycięzcą Bykiem, oraz Morgiana mama, która niemal nie umarła przy porodzie Gwydiona, oraz Królowa Północnej Walii, przywołująca zaćmienie, by wysłać Accolona na bój zapobiegający Arturowi, oraz Ciemna Królowa czarownej krainy... a może to sama Śmierć Kostucha stała u mego boku? A kiedy łódź zbliżyła się do drugiego brzegu, usłyszałam, jak którykolwiek z ludzi Artura krzyczy: – Patrzcie! Patrzcie, tam jedzie łódź, a na niej cztery wielkie królowe! To czarodziejska łódź Avalonu! Leżał na brzegu, włosy miał skąpane we swojej krwi. Mój Gwydion, mój kochanek, mój syn... a u jego stóp leżał martwy drugi Gwydion, mój syn, potomek, którego nie znałam. Pochyliłam się oraz zakryłam jego twarz własnym welonem. oraz wiedziałam, że poniżej jest koniec epoki. W dawnych dniach to młody byk powalał Króla Byka oraz stawał się zwycięzcą w jego miejsce; lecz jelenie wymordowano, a teraz Król Byk zabił młodego byka, a po nim nie będzie już następnego...